Ponieważ wyczerpałam nieco swój limit wizyt w teatrze - obietnica noworoczna- raz w miesiącu- a byłam już w tym roku cztery razy, więc tym razem postanowiłam pójść na łatwiznę.
Dawno, dawno temu napisałam artykuł o nazwiskach w Polsce. Temat zacny, wiele osób interesujący - zatem kompaktowa historia nazwisk w Polsce.
Pytania przyjmuję po lekturze:)
NOMEN est OMEN
Masz za raki - powiedział Stanisław August
Poniatowski nobilitując swego kucharza
dając mu nazwisko Mazaraki.
To legenda, do której rodzina Mazaraki raczej
się nie przyznaje, tylko wiedzie swe korzenie ambitnie, od greckich
protoplastów.
Koncepcja nazwiska jako
elementu identyfikacji prawnej pojawiła się w polskiej myśli prawniczej dopiero
w drugiej połowie osiemnastego wieku.
Wcześniej nazwiska były, ale nie dla wszystkich i jakby nie do końca.
Zresztą nawet i wtedy nie wprowadzono
prawa czy obowiązku posiadania nazwisk.
Zrobiły to dopiero państwa
zaborcze, którym zależało na szybkiej i
sprawnej identyfikacji obywateli.
Tureccy, Firlej, Rej - szlachta to hej, hej.
Ale zanim woźny Turecki mógłby się pod jakiś herb
szlachecki podczepić, były imiona.
Bulla Gnieźnieńska z 1136 roku wymienia ok. trzysta
imion własnych takich jak
Witosza, Pożdziech, Dobek, Będziech. Te
niezbyt wyszukane imiona na razie wystarczały. Ludzi było niewielu i
żyli w oddalonych od siebie osadach i skupiskach.. Później jednak robiło się co
raz trudniej. Trzeba było jakoś odróżniać jednego Czyrzniela od drugiego,
jednego Okrzosa od innego. Zaczęto więc dodawać przezwiska czy przydomki. De
Małogost - z Małogoszczy czy filius Marci - syn Marka przybliżały osobę.
Nowak oznaczało człowieka
Nowego, a Boczniak tego, co mieszkał na uboczu. Ten co ze Śląska przyszedł, to
był Ślązak, a ten co z Holandii Olęderczyk. Kowal był Kowalem, a że było to
rzemiosło popularne w owych latach, stąd nam się tylu tych Kowalskich wzięło. Syna Kowala określano mianem
Kowalczyka, Kowalczykiem był też pomocnik kowala, więc Kowalczyków też u nas co
niemiara.
Tworzono przezwiska od nazw
zwierząt, roślin, cech charakteru, miesięcy. Takie przezwiska były i
szlacheckie i chłopskie. Był chłop Łoś i
hrabia Łoś, chłop Żaba i szlachcic Żaba. Tak, jak w czasach szkolnych
przydomków, fantazja różnymi tu chodziła drogami, i n p. Rusin wcale nie z Rusi pochodził, a jeno
używał często wyrażenia - Tyś taki jak Rusin. I jego samego nazywano Rusinem.
Zagadkowe nazwisko Alabe
powstało od wady wymowy pastuszka, który wolał - A Labe gąski, a Labe - zamiast
- nad Rabę. To przykłady z
jednej podkrakowskich wsi. Gdzie
indziej działo się podobnie. Nazwisko naszego noblisty Władysława Rejmonta
też się wywodzi od takiego przezwiska.
Jego przodek, Baltazar, był jeńcem szwedzkim w okresie potopu. Często
pokrzykiwał - A niech was rejment diabłów porwie- Ten rejment to przekręcony
regiment.
Z tego powiedzonka
wyprowadzono najpierw przezwisko, a później nazwisko. Pisarz, by je sobie
uszlachetnić, zmienił jedną literkę i z Rejmenta powstało Rejmont.
Później te
przezwiska, określenia odmiejscowe zaczęły powoli pełnić funkcję
nazwisk.
Ostrog, Skarbek, Hwalibóg
Ba, zacna to szlachta dali bóg
Owszem zacna to była
szlachta. Ale Polacy, nie wiedzieć czemu pokochali końcówkę - ski.
No, ostatecznie mogło być cki.
Ten typ nazwiska powstawał
od nazw miejscowości, może więc ta
namiętność wiązała się z przywiązaniem szlachty do ziemi? Tego, co mieszkał w
Woli nazwano Wolskim, a tego, co w Łęczycy, Łęczyckim.
Właściciel kilku wsi mógł używać kilku
nazwisk, nawet bracia, z których każdy miał swoją wioseczkę, nosili często inne
nazwiska.
Z żonami, jak to z żonami, kłopot był jeszcze
większy. Zwały się one niekiedy i po ojcu, i po mężu i po majątku.
Czasami w ogóle nazwiska nie
nosiły.
Tak jak Zofia, której na
nagrobku napisano Sophia de Sprowa, Stanislai
Odrowąż filia. A więc Zofia ze Sprowy, córka Stanisława Odrowąża.
Podobnie pisało się wiele niewiast. Synowa
poety Wacława z Potoka Potockiego podpisywała się Aleksandra ze Stogina
Potocka.
Mężczyźni żeniąc się, niekiedy zmieniali nazwisko na
nazwisko żony lub po prostu tworzyli nowe, od nazwy majątku w który wchodzili.
Synowie też przyjmowali albo nazwisko ojca albo matki albo jeszcze jakieś inne,
które im do smaku przypadło.
Już w drugiej połowie
piętnastego wieku przydomki czy nazwy odmiejscowe zaczynają zanikać. Już się
nie pisze czy mówi Johannes de Wola tylko Wolski, nie pisze się Czcibor dictus
Gęba tylko Czcibor Gęba.
Nazwiska na ski rezerwuje dla
siebie szlachta i od tego czasu aż po dzień dzisiejszy stają się one bardzo
pożądane. Szlachta o nazwiskach przydomkowych czy przezwiskowych masowo zmienia
je na inne, te zakończone na ski. Zanika więc w tym czasie dużo pięknych
archaicznych nazwisk, choć niekiedy wracają. Tak jak to się zdarzyło z nazwiskiem familii Wierzbięta. Pod wpływem mody na ski zmienili je, niezbyt fortunne, na Pszyszowscy, ale później
zreflektowali się i wrócili do starego, szlachetniejszego miana.
Wiele jednak rodzin wybiera te na ski i już przy nich pozostaje. Pisze o tych
zmianach niejednokrotnie Paprocki w swoim herbarzu - ,, Dom Wielopolskich starodawny, których
przodki Bochnarami zwano"
Co ambitniejsi mieszczanie i
chłopi też pragną mieć nazwisko na ski, przybierają więc tę końcówkę lub
tworzą zbitki takie jak Gwiazdomorski,
twór całkowicie sztuczny czy Ruzamski odwrócone nazwisko Mazur z nieodzownym dodatkiem -końcówką ski.
Łukasz Górnicki autor ,,Dworzanina
Polskiego" był mieszczańskim synkiem, jak pisano w owych
latach, i jego ojciec nazywał się po
prostu Góra. Syn wykształcił się i
zmienił nazwisko na lepsze.
Chęć posiadania nazwiska na - ski to nie fanaberia, już w
szesnastym wieku tego typu końcówka
ułatwiała życie, nobilitowała. Chłopi i mieszczanie nie mieli praw
politycznych, byli traktowani gorzej, pewne kariery były przed nimi zamknięte.
Stąd pęd do przeniknięcia za wszelką cenę do wyższej grupy społecznej.
Zamożniejsi z nich kupują kawałek ziemi czy jakąś wioseczkę, albo przekupują po prostu ubogiego szlachetkę by ich adoptował, i tym sposobem,
chyłkiem, często zmieniając nawet miejsce zamieszkania, wślizgują się w szeregi
szlachty.
To tak bardzo oburza zdeklasowanego drobnego
szlachcica, niejakiego Waleriana Nekandę Trepkę, że pisze on
sławne ,,Liber Chamorum "- Księgę Chamów i za cel życia stawia
sobie demaskowanie chłopów i mieszczan, którzy
usiłują się wkraść w szeregi nobili. Trepka jeździ więc po wsiach i
miasteczkach, skrzętnie notując pomówienia, plotki, ba, organizuje sobie nawet sieć informatorów, i z zapałem
demaskuje : ,,Chroślicki - jest tam
mieszczanin w tych Chroślicach, co trzej tam Chroślickich są. Co wiedzieć kto
byli przedtem, tylko, że spłachcie pokupili w Chroślicach i nazwali się z tego. Jeden Bujało Chroślicki, drugi Kołczut
Chroślicki, trzeci Jerzy" albo
,, Gniewnickim nazwał się rzeźnik z Krakowa,
który wołmi kupczył i od Śląska bogaty był, aże kupił w krakowskiej ziemi
Gniewiecin, z czego zwał się Gniewickim(synowie kupili Bużenin i zwali się
Bużeńskimi)"
,,Liber Chamorum'' zawiera
ponad 2500 nazwisk osób, które różnymi drogami
przeniknęły w szeregi szlachty. Choć było to dziełko w dużym stopniu nierzetelne, opierające się na pogłoskach,
plotkach uważano je za tak
kompromitujące, że przez szereg lat blokowano kolejne wydania. Jeszcze nawet w okresie międzywojennym były
problemy z jego publikacją.
Każda kopka to Konopka,
Każdy krzaczek to Korczaczek
Bałagan panował gigantyczny.
Drobnej szlachty było mrowie. Trzeba było to towarzystwo jakoś odróżniać. Ale
co tu mówić o szlachetkach, jak i wielkie domy magnackie używały wielu nazwisk
i długo na żadne nie mogły się zdecydować.
Sapiehowie, którzy ród swój wiedli od Semena Sopihy lub Sopeha, pisarza
przywilejów Wielkiego Księstwa Litewskiego. używali początkowo kilku wersji
tego nazwiska takich jak Sopeha, Sopeżyc i z ładnych kilkadziesiąt lat
potrwało, zanim ostatecznie ustalili swoje nazwisko na Sapieha.
Podobnie Radziwiłłowie zwali
się przez jakiś czas Radziwiłlowiczami i Radziwiłłami. Aby zaś odróżnić jednego Radziwiłła od drugiego
posługiwano się przydomkami, których mieli multum- Stary, Czarny, Sierotka czy
Jałmużnik i wiele, wiele innych jeszcze.
Nie ma co się więc dziwić, że podobne przydomki
spotykamy dość często także wśród
drobnej, bardzo rozrodzonej, szlachty
zaściankowej.
Pisał o tym Mickiewicz w
,,Panu Tadeuszu" :
,,Mężczyznom czasem kilka
dawano przydomków
Na znak pogardy albo szacunku
współziomków"
I wymienia rozliczne nazwania
zaściankowych Dobrzyńskich z Dobrzynia.
W wieku piętnastym powstaje też cała duża grupa nazwisk od herbowych, typu
Akszak herbu Akszak, albo Mikulicz herbu Mikulicz, Korczak herbu Korczak.
Szlachta zaczyna dołączać przydomki herbowe do nazwisk,
chcąc się odróżnić od innych rodzin,
często nieszlacheckich, a noszących to samo nazwisko. Tak powstają nazwiska
typu Lis Olszewscy czy Nowina
Konopkowie. Ten snobizm był początkowo wyśmiewany, ale jak to ze snobizmami
bywa, przetrwał całe lata aż do dnia dzisiejszego.
Pisał o tym Bartoszewicz w
,,Łykach i Kołtunach": ,,Potomkowie drobnej szlachty starają się tymi
przydomkami imponować, co raz częściej spotykamy się z nimi w nekrologach,
ogłoszeniach ślubnych. To, co dowodzi pochodzenia z nizin szlacheckich, ma w
naiwnym mniemaniu świadczyć o starożytności i znaczeniu rodu."
Nieszlachta
oczywiście też ochoczo sięga
po herby i herbowe nazwiska. Wyśmiewa
się z takich nuworyszy niezawodny Nekanda Trepka pisząc :
,, Pytano takiej szlachty
dictusowej, którego herbu jest? On powiedział mój herb jest podkowa i krzyż, a
ojca mego dwa krzyże, dziada mego kotle ucho: tu znać idiotę było.."
Bystroń w swojej znakomitej
pracy ,,Nazwiska Polskie" przytacza
anegdotę o przydomku Jork.
Rodzina Gostkowskich nosząca
ten przydomek uległa germanizacji i drobny szlachcic został hrabią pruskim
Yorck
I dalej, poszedł już na
całość, i wywiódł sobie angielskie parantele.
Pukszta, Szukszta, Łuciata, Puciata są to kpy z całego
świata.
W drugiej połowie piętnastego wieku kościoły
zgodnie z ustaleniami Soboru Trydenckiego
zaczynają prowadzić księgi parafialne. Panuje w nich duża dowolność,
niemniej jednak przyczyniają się one do pewnej stabilizacji przezwisk,
nazwisk czy przydomków mieszczan i
chłopów.
Pierwszymi dokumentami
potwierdzającymi i ustalającymi nadanie nazwiska były indygenaty szlacheckie
czyli nadanie szlachectwa polskiego obcej szlachcie i nobilitacje czyli po
prostu nadanie szlachectwa. Często przy tej właśnie okazji lub potwierdzając
szlachectwo, zgodnie z ustaleniami konstytucji 1603 i 1613 roku, zmieniano
nazwisko na lepiej brzmiące.
Do czasów zaborów istnieli jednak ciągle
ludzie, którzy nie mieli nazwisk i zupełnie dobrze funkcjonowali społecznie.
Byli to przede wszystkim chłopi. Przywiązani do majątków na których pracowali,
nie mobilni, aż po przełom wieku osiemnastego i dziewiętnastego nie mieli
nazwisk, tylko imiona i często
przydomki.
Drugą taką grupę stanowili
Żydzi. Podobnie jak chłopów, określano ich imionami i przydomkami, lub nazwą
funkcji, którą pełnili. Zajmowali zwyczajowo
handlem, część z nich była piśmienna, a jednak nie posiadali nazwisk.
Nie przeszkadzało to im widać w interesach. Nawet, gdy zmieniali wiarę na
chrześcijańską nie dostawali nazwiska, tylko samo imię pod którym funkcjonowali
w społeczeństwie. Czasami dołączali do imienia przezwisko: Jankiel Karczmarz
czy rudy Moszek.
Jak podaje Majer Bałaban,
historyk żydowski, w czternastym wieku
obok imion biblijnych nosili Żydzi imiona polskie, nawet tak słowiańskie jak Witosława czy Detko.
Świadczyło to o silnej w owym czasie asymilacji z ludnością miejscową.
Niestety, proces asymilacyjny został
zahamowany przez napływ wielkich mas
uciekinierów, Żydów prześladowanych w Niemczech Czechach, Hiszpanii a nawet Turcji. Zamieszkiwali oni
razem, wielkimi grupami, i stworzyli
swoiste getta narodowościowe. Coś podobnego do naszego Jackowa w Chicago. W
obrębie dzielnic takich jak Kazimierz krakowski można było swobodnie
funkcjonować nie tylko bez nazwiska, ale i bez znajomości języka polskiego.
Nazwiska istniały oczywiście
w obiegu wewnętrznym, w grupie. Często niemieckie, hiszpańskie lub żargonowe. Tworzono też kalki nazwisk polskich dodając na
przykład końcówkę ski do imienia np. Mojzesowski lub końcówkę odojcowską icz np. Ickiewicz. Żydowskie nazwiska
pierwotne składały się przecież z imienia i imienia ojca. Np.Dawid ben Abram,
więc zlepki typu patronimicznego, od
ojcowskie, były jak najbardziej naturalne.
Popularne były też nazwiska odmiejscowe typu
Poznański czy Bytomski. Wiele nazwisk tworzono od zawodu i tak np. powstały:
Efraim Cukiernik czy Josełe Złotnik.
Nazwiska nie były stałe, nie były nazwiskami w naszym
pojęciu, odchodzono od nich często, z
różnych przyczyn: zmiany zawodu czy miejsca zamieszkania. Podobnie jak i u
Polaków, wszystko było płynne, ojcowie często
nosili inne miano niż synowie, żony często nie miały w ogóle nazwiska.
Od roku 1787 w zaborze
austriackim zaczyna obowiązywać patent cesarski nakazujący nadanie nazwisk
ludności żydowskiej. Śladami Austriaków podążają Prusacy.
Jak pisze Bystroń ,,Zaczęły
się orgie pomysłowości biurokratycznej" Powstają specjalne komisje które
mają za zadanie nadawać nowe nazwiska.
Pewną ilość nazw własnych w języku niemieckim
zachowano bez zmian, ponieważ jednak ustawa nakazywał nadawanie nazwisk
niepowtarzalnych, pomysłowość urzędników nie miała żadnych hamulców i Żydzi
dostawali w zamian za stosowne opłaty efektowne nazwiska typu - Goldberg,
Goldwasser, Silberstein czy Perl. Złote nazwiska były droższe niż srebrne, czy
pochodzące od metali nieszlachetnych
takie jak Eisen czy Eisenmann.
Innym, uboższym, bezkarni
urzędnicy nadawali uwłaczające albo
wulgarne nazwiska w języku niemieckim. To były takie dziwnotwory jak
Kanałowyzapach, Pluskwianasknera czy Zaśpiewajmicoś.
Szczególnie wsławił się swoją pomysłowością pracujący w jednej z
takich komisji wybitny niemiecki poeta E.T. Hoffman, autor uroczego ,,Dziadka
do Orzechów"...
Pod koniec dziewiętnastego
wieku wszyscy Żydzi polscy w zaborach austriackim i pruskim mieli już nazwiska,
choć przeważnie w wersji
niemieckiej i to często obelżywej.
Lang, Zyler, Szulc, Hundorf, Szembeki, Boimcy
I ci są szlachtą, chociaż zowią się jak Niemcy
W Królestwie Polskim w roku
1821 Żydzi zostali zobowiązani do złożenia w magistracie deklaracji jakie
nazwisko przybierają. Można było też bez problemu zmienić nazwisko, dzięki
czemu, częściowo zmieniano nazwiska uwłaczające, nadane w zaborach pruskim i
austriackim. Pozostało jednak i powstało mnóstwo nazwisk zabawnych czy
egzotycznych typu: Telefon, Alfabet, Kałamarz, Różanykwiat.
Na chrzcie, do roku 1850
można było przybrać nie tylko nowe imię, ale i nazwisko. Korzystali z tego
chętnie asymilujący się Żydzi polonizując swe nazwiska, by zatrzeć pochodzenie.
Warto tutaj też wspomnieć o
bardzo dużej grupie neofitów, którzy na Litwie, zgodnie z doktryną Franka,
zostali ochrzczeni i uszlachceni. Przybierali oni nazwiska sztuczne typu
Krysiński, czy od miesiąca w którym się odbył chrzest np. Majewski,
Czerwiński lub też, zaznaczając swa
dobrą wolę do zmiany religii, nazywali się Dobrowolskimi.
Nie znaczy to oczywiście, że
wszyscy Czerwińscy czy Dobrowolscy są pochodzenia żydowskiego. Równolegle funkcjonowały
szlacheckie i mieszczańskie nazwiska tego typu.
Niektóre z nowo powstałych
nazwisk żydowskich były prostymi kalkami starych mian żydowskich np. Lewikowscy
czyli z rodu Lewiego, czy chociażby nazwisko najwybitniejszej rodziny
frankistowskiej, Wołowskich, które było
kalką ich żydowskiego nazwiska Szor czyli Wół.
Z biegiem czasu na Litwie
konwersje stają się masowe. Żydzi zmieniający wiarę dostają nie tylko nowe
nazwiska, ale także nobilitację. Wiele znamienitych rodzin przyjmuje
nowoochrzczonych do swego herbu i rodziny. W ten to sposób Fajga Brodacz w r.1847 staje się Julią
Kazimierą Łubieńską, po ojcu chrzestnym biorąc nazwisko, a był nim hr. Henryk
Łubieński, a Michel Józefowicz przyjęty do herbu przez Hlebickich daje początek
linii tej rodziny noszącej nazwisko Józefowiczów - Hlebickich. Takich swoistych
adopcji dokonywanych przez magnaterie było bardzo wiele.
W późniejszym okresie ok.
6000 tys. neofitów litewskich zamieniło prawa szlacheckie na prawo
zamieszkania w Warszawie, która była miastem
zamkniętym dla Żydów. Wnieśli oni do
cara podanie z prośbą o zgodę na osiedlenie w zamian za rezygnację z praw
szlacheckich. I taką zgodę otrzymali.
Szczuka, Karp i Ślisz
Nie ryby to, i tych pisz..
Wiek XIX to wiek
ustabilizowania nazwisk. Przeprowadzono
spisy ludności i zreformowano zapisy ksiąg metrykalnych. Zazwyczaj legalizowano
istniejące już wcześniej nazwiska czy przydomki. Tym grupom społecznym, które
nazwisk nie posiadały nadawano nowe nazwiska.
Rządy zaborcze przeprowadziły
również legitymizację szlachectwa. Część szlachty straciła wówczas prawa
szlacheckie, bo nie miała stosownych
dokumentów, pieniędzy, ani głowy, by załatwiać skomplikowane formalności
prawne.
Natura nie lubi próżni, więc
pojawiło się od razu dużo rodzin które przypucowywały się, jak mówił lud, do
starych herbów i rodzin.
Sprytni prawnicy
powoływali świadków, tworzyli
wyimaginowane rodowody. Tym procederem zajmował się między innymi ojciec Adama
Mickiewicza, Mikołaj, prawnik.
Przy okazji stworzył fikcyjne genealogie dla swojej rodziny i
rodziny żony, Barbary z Majewskich, dzięki czemu dał zatrudnienie całym
pokoleniom mickiewiczologów, którzy dojść nie mogą, czy Mickiewicze to
prawdziwa szlachta i czy Majewscy to neofici.
W XX wieku nazwiska były już
w zasadzie stałe. Zmieniano je czasami ze względu na znaczenie, starając się
zatrzeć ludowe, wulgarne, czy żydowskie brzmienie. Niekiedy zmieniano je też ze
snobizmu. Leon Białkowski podaje następujące zmiany nazwisk w XX leciu
międzywojennym :
Pan o nazwisku Latałło
zmienił je sobie na Latallo(akcent włoski proszę..), Kwasigroch na Quasgroh,
a Likiernik na L'Iquernik.
Rekord snobizmu pobił jednak niejaki Walenty
Modras, który przybrał nazwisko Władysław de Maudrass.
W
Drugiej Rzeczypospolitej ciekawą, nigdzie indziej w świecie nie
spotykaną grupę nowo powstałych nazwisk stanowiły tzw. nazwiska wojenne.
Legioniści w pepesowskiej
konspiracji posługiwali się pseudonimami. W 1921 sejm przychylił się do ich
podań i na podstawie ustawy z tegoż roku
mieli prawo przybrać do nazwiska legionowy pseudonim. Korzystali z tego
przywileju ochoczo, i powstały wówczas tak znane nazwiska łączone jak Orlicz -Dreszer,
Rydz- Śmigły, Scewola-Wieczorkiewicz czy Norwid-Neugebauer.
Przy tej okazji posiadacze
mniej wdzięcznych nazwisk zamieniali je na bardziej efektowne, legionowe,
i tak n p. Maślanka staje się
Grudzińskim, a Leń Ziemiańskim.
W PRL wydano przepisy, które zakładały stałość
nazwiska. Nie wolno było samowolnie zmieniać jego pisowni, nie wolno dodawać
przydomków. Jednak, jak zawsze, pewne zmiany nazwisk następują.
Przede wszystkim, po traumie wojny Żydzi
masowo zmieniają nazwiska na nowe, często te, które nosili w czasie okupacji, i
tak właśnie popularna pisarka, Izabella Gelbard, staje się wówczas Czajką, przybierając
nazwisko kowala, który ją ocalił. Wielu innych czyni podobnie.
Na skutek tych zmian
właściwie zupełnie zanika malownicze
żydowskie nazwisko. Zbiór używanych w Polsce nazwisk ubożeje.
Znikają też przydomki szlacheckie czy
legionowe. Zaciera się szlacheckość
nazwisk. Robi się tak jakoś tak szaro i
przaśnie.
Komuniści
zadekretowali też, że Polska będzie państwem
jednonarodowym. I zabrali się
do dzieła z wrodzoną energią. Na Śląsku, Kaszubach i Mazurach zaczęto
przymusowo przywracać polskie brzmienie niemieckim nazwiskom. Scholtyschik
stawał się Sołtysikiem a Gering Pietrzakiem. Czasem zmieniano tylko końcówkę i
tak pojawili się panowie Szmitkowski i Hartmanowski, i inni. Znany trener
bokserski Feliks Stamm stał się wówczas Sztamem.
Po upadku komunizmu, po roku
1989 wiele rodzin przypomniało sobie o istniejących przed wojną przydomkach
i przyłączyło do nazwisk herby czy
legionowe zawołania. Janusz Mikke stał się więc Korwinem - Mikke
i podobnie uczyniło wiele
innych osób.
Franciszek Starowieyski dodał do nazwiska drugi człon
Biberstein, tak jak brzmiało
jego nazwisko przed wojną.
Kaszubi masowo powrócili do
nazwisk kaszubskich, a Ślązacy do niemieckich.
Brakuje tylko nazwisk żydowskich, ale jak napisał Ludwik Stomma dzięki
temu, wszyscyśmy Żydzi,
przynajmniej niektórzy tak
sądzą, ale naprawdę dlatego, że tych, którzy je nosili prawie już w
Polsce nie ma. Holocaust i miotła. Ale to juz całkiem inna historia...
Tu wypada dać monidło. A więc fota ksiązki Bystronia, ktorego nazwisko zapewne było ...przydomkowe, jako że wyjatkowo był udanym człekiem. Czytałam gdzieś o nim, ze zmarł na nieleczony syfilis. Ukrywał sie z nim. No coż, jak pisał Boy- paraliż postepowy najzacniejsze trafia głowy.