poniedziałek, 23 maja 2016

Konopnicka - niewiasta kochliwa





 




Maria Konopnicka, niewiasta kochliwa...

Znamy wszyscy twarz Marii Konopnickiej.
Na zdjęciach zdobiących nieomal każdą klasę szkolną, widać poczciwą damę w średnim wieku z zadartym nosem i w śmiesznych na nim binoklach. Znamy też jej wierszyki, proste i dźwięczne, o niezbyt wyszukanych rymach, ale jakoś, przez tę prostotę być może  trafiające do serca. Czytaliśmy Naszą Szkapę i wiemy, że  poetka pochylała się nad losem człowieka prostego, że napisała W piwnicznej izbie i o Janku, co psom szył buty.
Pamiętamy Sierotkę Marysie i Koszałka Opałka. Czasami ktoś skojarzy, że jest ona  autorką patriotycznej Roty.
Jednym słowem okaz przyzwoitości  i wzór do naśladowania.
Skąd do damy, tak zacnej z pozoru, miano niewiasty  kochliwej?
A jednak. Maria Konopnicka, tak wydawałoby się nam znana, była  kobietą z krwi i kości, o dość zawikłanym  życiu osobistym kryjącym niejedną  niespodziankę. Jaka była prywatnie ta najwybitniejsza polska poetka doby pozytywizmu?
Zacznijmy może od początku.
Maria Konopnicka przyszła na świat w rodzinie urzędnika sądowego Józefa Wasiłowskiego. Kiedy udało się odnaleźć jej metrykę okazało się, że fakt ten miał miejsce w roku 1842 a nie jak podawała poetka, a za nią biografie i podręczniki, w roku 1846.
Wiek fałszowała nawet w listach do Elizy Orzeszkowej, która będąc jej koleżanką szkolną znała go dobrze..
Przyjaźń z Elizą Orzeszkową została zawarta na pensji sióstr Sakramentek w Warszawie. Spotkanie z Elizą, wówczas jeszcze Pawłowską, było w życiu Konopnickiej zdarzeniem równie ważnym jak szczęśliwym. Przez całe dorosłe życie mogła liczyć na przyjaźń, wsparcie i poparcie dawnej koleżanki. Przykład Orzeszkowej, jej sukcesów literackich był zapewne bodźcem, który skłonił przyszłą poetkę do ruszenia w świat i zmierzenia się z nim.
Ale po kolei.
Najpierw, po ukończeniu pensji, w roku 1862 panna Wasiłowska wychodzi za maż za Jarosława Konopnickiego, młodego ziemianina, gospodarującego na niedużym folwarczku. Małżeństwo początkowo było szczęśliwe, Maria nazywa czule swego męża aniołem wąsatym. Konopnicki człowiek przyzwoity, dobry pan dla swoich poddanych jest jednak bardzo towarzyski. Stosunki towarzyskie najpierw bawią młodziutką Marię, potem zaczynają ją stopniowo nużyć. Rok po roku, przychodzą na świat dzieci. W sumie ośmioro, z czego dwoje umiera w dzieciństwie. Mija pierwsze zauroczenie mężem, życie zaczyna być ciężkie – gospodarstwo, dzieci, wiecznie nieobecny mąż. Już nie tak idealny jak ongiś w oczach młodej naiwnej dziewczyny.
Jarosław powoli traci uczucia żony.
 W domu teść, bracia męża z pretensjami do majątku, którym
 niezbyt fortunnie gospodarzy jako najstarszy Jarosław 
Brak pieniędzy. Rodzinne konflikty.
W tym kotle życia codziennego Maria zaczyna pisać wiersze, przypadłość w owym czasie dość popularna. Ale jej wierszyki podobają się powszechnie, są po prostu dobre. Młoda kobieta wyobcowana trochę ze swojego środowiska  odnajduje w poezji, lekturach ucieczkę. Jak pisze do swej przyjaciółki Elizy – Rosnę !

 I nie jest to przesadą – Maria pisze coraz lepsze wiersze i czyta książki najwybitniejszych intelektualistów epoki,  klasyków literatury polskiej i światowej, z bogatego księgozbioru, szczęśliwym jakimś trafem, odnalezionego na strychu mężowskiego dworu. Wyrasta ponad swoje środowisko. Ucieka z gwarnego, pełnego domowników i gości domu, wędruje po łąkach i lasach. Taką ją zapamiętała ludność miejscowa – maszerującą gdzieś po polach z gromadką dzieci.
 W prasie znajduje wiadomości o sukcesach literackich starszej koleżanki z pensji, Elizy. Budzi się w niej powoli myśl, że i ona od życia chciałaby czegoś więcej. Szare życie na dalekiej prowincji– czy na to jest skazana po kres swoich dni?
 Drogą ucieczki staje się  poezja. Odważa się i wysyła wiersze do gazety wydawanej w pobliskim Kaliszu.
Drukują, chwalą, przekracza magiczny próg debiutu.
Wyjeżdża do Szczawnicy, wchodzącego wówczas w modę kurortu,
 tam powstaje seria pieśni zatytułowana ,, W górach,,
 Maria wydaje je pod męskim pseudonimem – Marko.
 Następny utwór,, Romans  wiosenny,, ukazuje się już pod jej nazwiskiem i to w prasie stołecznej, w najpoczytniejszym wówczas piśmie dla kobiet ,w ,,Bluszczu,,.
 Tak rozpoczyna się prawdziwa  kariera literacka. Litwos czyli sam wielki i popularny Henryk Sienkiewicz w Listach z Ameryki pisze kilka pochlebnych słów o młodej autorce. Gdzie może popiera ją Eliza Orzeszkowa.

W Marii  dojrzewa decyzja by  tak  jak Eliza wydostać się prowincjonalnego światka. Myśl szalenie odważna jak na matkę sześciorga dzieci, w owej epoce gdy rozwód był skandalem. Ale przecież Eliza rozstała się mężem. A Maria jest kobietą odważną, i bynajmniej nie czułostkową. Umie zadbać zarówno o siebie jak i swoich bliskich.
Mówi się, że kobieta nigdy nie odchodzi w pustkę. Plotka głosiła, ze pierwszym przedmiotem uczuć poetki był guwerner jej synów Konstanty Krynicki,ktory pojawił się w mająteczku Konopnickich gdzieś koło roku 1872. Młodszy  od niej, trochę socjalista zawrócił  30 letniej wówczas poetce w głowie. Listy Marii do Konstantego spłonęły w powstaniu warszawskim. Jeden z badaczy napisał o nich – bardzo cieple w tonie.
 Romans znamy więc tylko z pogłosek i plotek. Konstanty Krynicki jest przez wiele lat stale obecny w życiu Marii. On też był tą osobą, która wyszukała jej pierwsze warszawskie mieszkanie – na Starówce, gdy Maria ostatecznie decyduje się odejść od męża i spróbować życia na własną rękę. Do przyjaciół  pisze później, że przeprowadziła się do Warszawy, do mieszkania ojca, by ułatwić dzieciom edukację. Nauka dzieci była argumentem ważkim, ale Maria nie zamieszkała ani na moment u ojca, który zresztą już w tym czasie nie przebywał w Warszawie.
 Nie było jej łatwo. Nakarmić, ubrać i utrzymać sześcioro dzieci. Z pieniędzmi było tak  krucho, że ciągle o nie zabiegała, brała co się dało na kredyt, zastawiała dobytek w lombardach.
Aby zarobić trochę grosza Maria zaczyna dawać prywatne lekcje. Biega po mieście w lichym paltociku udzielając korepetycji.
Twórczość literacka, co raz to lepsza i lepsza też  pozwala  zarobić trochę pieniedzy Maria pisze wiersze, nowele. Wydaje je chętnie przyjaciółka, Eliza, która w owym czasie zakłada własne wydawnictwo. Później znany warszawski wydawca Lewental powierza Konopnickiej redakcje pierwszej postępowej gazety przeznaczonej dla kobiet –Świtu, co zapewnia poetce stałe dochody i okres względnego dobrobytu.

Romanse. Współcześni łączyli jej nazwisko z kilkoma mężczyznami. Krzywicki napisał o niej ,,Konopnicka– niewiasta mocno kochliwa;
Kim wiec byli owi mężczyźni poza wymienionym już Konstantym Krynickim?

 Plotka łączyła ją też z zakochanym w niej żmudzinem Erazmem Iwanowskim, piszącym później obszernie o swojej z Marią przyjaźni i rozstaniu z nią.
Umiała się Maria podobać i była postrzegana jako osoba pełna wdzięku i bardzo, bardzo miła. Intelekt, żywość, zdobywały dla niej serca meżczyzn. Na tle nijakich panien, dziewiętnastowieczna popularna piosenka mówiła przecież – ,,różnica jest po prostu płynna pomiędzy panną tą i tą,, Maria stanowiła wyzwanie, pokusę i obietnicę. Była partnerką interesującą i wartą zachodu.
 Samotna, piękna i poetka.
 Orzeszkowa pisała w jednym z listow,,Konopnicka. cieszy się tam popularnością ogromną nie tylko jako pisarka, lecz jako kobieta. uchodzi podobno powszechnie za genialną poetkę i jedną z najpiękniejszych kobiet towarzystwa. Przeznaczenie dziwne. Do 30 lat siedziała na wsi, nieznana, prawie uboga, kłopotana gospodarstwem i dziećmi, w latach 40 wykierowała się na genialną, światową i piękną kobietę.,,
 Miała powodzenie u mężczyzn znacznie młodszych. Zarówno Krynicki jak i Iwanowski byli  od niej młodsi, byli też korepetytorami jej synów. Podobnie rzecz się miała z Janem Gadomskim,  dziennkarzem, młodszym  od niej o lat, bagatela, 17. W Warszawie, wszędzie tam gdzie pojawia się nazwisko Marii, pojawia się nazwisko Gadomskiego. Razem pracują i prowadzą Świt, razem bywają w towarzystwie. Gadomski często jest rzecznikiem spraw Konopnickiej, a ona jego. Gdy Maria ustępuje z redakcji Świtu, Jan solidaryzując się z nią też odchodzi. Ówczesna prasa tak pisała o tym wydarzeniu,, ..z dniem dzisiejszym ...opuszcza kierunek redakcji pani Konopnicka, znana poetka, również ustępuje z redakcji pomocnik jej redakcyjny p. Jan Gadomski,,
Pojawiały się nawet plotki o dziecku nieślubnym. Nic nam jednak ich  nie potwierdza.
Powoli przychodzi sława, a wraz z nią względny dostatek. Dzieci rosną i usamodzielniają się szybko. W latach późniejszych nieraz to one wspomagają sławną matkę, ktorej kłopoty finansowe nie opuszczały do końca życia. 
Konstanty Krynicki żeni się. Maria utrzymuje przyjacielskie kontakty z nim i jego rodziną. Również Jan Gadomski  znajduje żonę, bogatą karliczkę  pannę Dąbską. Jak po ślubie układają się jego stosunki z Marią,  nie wiemy. W 1906 roku Jan Gadomski zostaje zamordowany. Wdaje się w utarczkę z wydrwigroszami, którzy naszli mieszkanie jego teściów. Podczas kłótni napastnicy wyciągają broń i padają strzały. Gadomski zostaje ciężko ranny i po kilu dniach umiera. Maria pisze wówczas listy w których go z  wspomina jako człowieka prawego i dużego rozumu.
W 1889 dotyka rodzinę Konopnickich ale przede wszystkim sama poetkę skandal, która bardzo zaważył na jej przyszłym życiu.  Najmłodsza córka poetki siedemnastoletnia Helena popełnia w zaprzyjaźnionych domach cały szereg kradzieży, a po zdemaskowaniu  finguje samobojstwo. Odbywa się głośny proces, na którym zeznają przeciw jej córce znajomi domu, ludzie szanowani i poważni. Sprawę opisują gazety.
Maria Konopnicka ucieka. Po prostu. Wyjeżdża z Warszawy. Nie chce Heleny znać, wyrzeka się jej. Nigdy aż do śmierci nie nawiązała z nią kontaktu.
Poetka, przywalona brzemieniem wstydu rusza w świat. Odtąd będzie zmieniać miejsce pobytu w sposób właściwie chorobliwy. Przez prawie lat dwadzieścia nigdzie nie zagrzeje dłużej miejsca, tydzień, miesiąc, dwa, i mknie gdzieś dalej. W podróżach tych towarzyszy jej przyjaciółka Maria  Dulebianka. Panie są właściwie nie rozłączne. Dulębianka, świetnie się zapowiadająca malarka dla Marii rezygnuje z kariery. Maluje tylko dla chleba, by zarobić na podróże. Przyjaciółki włóczą się po całej Europie. Miedzy innymi zatrzymują się na czas jakiś w austriackim Grazu. Tam zaprzyjaźnia się Konopnicka z prof. Ludwikiem Gumplowiczem i jego rodziną. Syn Gumplowcza, jak pisze w liście do przyjaciela, jego ojciec ,,Maksymilian, 30letni dzieciak zadurzył się w starej babie Konopnickiej, i gniewa się na rodziców, że mu nie pozwalają ,,żenic się z nią,,
Konopnicka ma wtedy lat 55.Młody Maks Gumplowicz, świetnie się zapowiadający filozof, po prostu dla niej wariuje. Prześladuje ją swymi uczuciami, domaga się od ojca by poparł jego starania, a gdy ten odmawia, Maksymilian popełnia samobójstwo pod hotelem w którym zatrzymała się poetka.
Maria w swojej korespondencji ani się zająknęła o tej tragedii.
W  roku 1902 roku odbywa się wielki jubileusz poetki. Wdzięczni rodacy, taka była wówczas moda, ofiarowują jej dworek z Żarnowcu. Przebywa w nim trochę w miesiącach letnich ale niezbyt długo. Coś ją gna w świat dalej. Znowu razem z Dulębianką wyjeżdżają. To tu to tam. Poetka chora, zmęczona, bez pieniędzy gnana jakimś jaskółczym niepokojem zmienia kraje, miasta, hotele. Ucieka. Przed czym? Goni? Co?
Nie wiemy. Zawsze przy jej boku wierna przyjaciółka.
W 1907 roku odbywa się ogólnopolski zjazd kobiet. Są to początki ruchu feministycznego, który do Polski dociera dość późno. Maria Konopnicka zostaje przewodniczącą tego zjazdu. Dulębianka, żywo się włączająca w sprawy równouprawnienia kobiet wygłasza prelekcje, w czasie której zostaje wyklaskana i wyszydzona. W ramach protestu Konopnicka opuszcza zjazd. Podobno przyczyną takiej reakcji publiczności były plotki na temat stosunków łączących prelegentkę z przewodniczącą.
Obie panie opuszczają Warszawę i ruszają dalej, znowu podróżując z miejsca na miejsce. Konopnicka zaczyna chorować na serce. W celu ratowania zdrowia udaje się do Lwowa, do sanatorium. Tam 8 października o godz. 9 rano umiera.

Takie było w wielkim skrócie życie Marii Konopnickiej

Wiemy niewiele, domyślać się możemy wiele. Ale jedno jest pewne. Nie była to poczciwą, nudną ciocią składającą takież poczciwe wierszyki. Była to kobieta odważna i namiętna. Umiejąca walczyć o swoje, wyrastajaca ponad epoke, niemieszcząca się w niej.

wtorek, 17 maja 2016

Jeż/ Płatkowska - Anatomia zdrady



Anatomia Zdrady

 







Agnieszka Jeż  Paulina Płatkowska
„Nie oddam szczęścia walkowerem”



 Popularne powieści dla kobiet to przeważnie lektura dość schematyczna, pisana wg recepty nieomal kucharskiej. 
Ona i on, konflikt, rodzące się uczucie, przeszkody, a potem happy end. Ostatnio, po Greyu nieźle się sprzedaje sex , więc też szczypta erotyzmu erotyzmu, a nawet przemocy, która zdaje się mieć wiele admiratorek, sądząc po popularności książek i pisarek nurtu, w którym prym wiedzie twórczość Katarzyny Michalak. 
Powieść „Nie oddam szczęścia walkowerem” Agnieszki Jeż i Pauliny Płatkowskiej wyróżnia się korzystnie na tle literatury kobiecej, z tak zwanej  średniej półki i z powodzeniem mogłaby aspirować do czegoś więcej, gdyby autorki sobie nie zanadto ułatwiły zadania. Pomysł był interesujący – zdrada. I to zdrada świetnie przedstawiona, bardzo zniuansowana.  Dwie spotykające się po latach przyjaciółki są zaplątane w romanse. Jedna, Jagoda, jest nieco znudzoną mężatką, której związek się wyczerpał. Druga, Magda bardzo samotną samotną matką - w tej relacji zdradza mężczyzna, a bohaterka wchodzi  w romans i co dziwne, wchodzi bez większych skrupułów, które jednak mieć chyba powinna, jako gorliwa katoliczka. Ten jej brak wątpliwości natury religijnej też jest jakoś interesujący, bo być może tak to właśnie bywa – religia sobie, potrzeby serca i ciała sobie. Czytając, czułam pewien niedosyt, można było ten watek pociągnąć, bo jest niebanalny, Zdradzająca katoliczka chyba po raz pierwszy występuje w polskiej literaturze  kobiecej.
Autorki sięgają do rzadko używanej formy epistolarnej czyli bohaterki mejlują do siebie zwierzając się z wszelkich drgnień serca, zamętów i odczuć i wydarzeń. Ta formuła pozwala wejść głębiej w psychikę obu kobiet i dzięki dwóm równoległym wątkom pokazać wiele problemów, z którymi borykają się ludzie wstępujący na ścieżkę zdrady. Ta strona książki jest ładnie odpracowana, widać lekturę podręczników psychologii – wszystko gra. Zastrzeżenia mam do języka – jest zbyt przezroczysty. Bohaterki są z tej samej grupy społecznej, ale jednak ludzie się różnią, mają inną emocjonalność, która też przejawia się w języku – tu tego nie ma, a być powinno - gdy się odejdzie na chwilę od tekstu – trzeba zerknąć, która z bohaterek pisze swój kawałek. Są identyczne – to nie zaleta – to wada przy tym sposobie narracji.
Z jednej strony mejling pozwala wejść w dusze bohaterek, z drugiej – trochę utrudnia, bo dobra fabuła potrzebuje bodźców, trzęsień ziemi, zmian tematu, a tu jest jednak z natury rzeczy pewna monotematyczność i linearność. Przydałyby się w książce bardziej rozbudowane watki poboczne, ale to książka debiutancka i to niezła, bo czyta się ją bez wątpienia dobrze, bo można dzięki niej czegoś się nauczyć czy coś rozpoznać, jest o czymś, co wcale nie częste – o zdradzie, ale nie seksie, tylko psychologii zdrady, wiec może to nadmierne oczekiwanie.
Niemniej tandem Jeż - Płatkowska rokuje, więc trzeba wymagać.
Nie będę spoilerować zakończenia obu historii – jak to w życiu  - układają się one i źle i dobrze.
Mam jednak zastrzeżenie:  widać, że panie pisarki bardzo dążyły do szczęśliwego finału. 
A to wada, szczególnie, gdy widać szwy, a tu widać.
 Literatura kobieca nie musi się na siłę kończyć happy endem, naprawdę.