413 str
195 str
Robert Jarocki wyspecjalizował się w wywiadach rzekach z polskimi intelektualistami, przeważnie tymi związanymi z naukami humanistycznymi. Z przeprowadzanych przez lata rozmów( np monumentalnej ze Stanisławem Lorentzem) zapewne wyłonił się obszerniejszy temat ratowania polskich dzieł sztuki, ale przede wszystkim książek, w czasach okupacji.
"Sztuka i Krew" miała być zapewne opus magnum dość już sędziwego autora i jest bez wątpienia książką cenną i wartą przeczytania. Zbiera w całość, porządkuje rzeczy znane już dla czytelnika jego wywiadów, a także i wspomnień bohaterów "Sztuki", a nie da się ukryć, że w zasadzie każdy z nich już takie wspomnienia popełnił.Niemniej łatwiej jest wyłuskać anegdoty z jednej zbiorowej pracy niźli z wielu tekstów. Czyta się dziełko Jarockiego nieźle, materiał go niesie, swady mu nie brakuje. Jednak książka sprawia wrażenie nieodparcie amatorskiej. Staroświeckiej i nie przystającej do wymogów ani książki popularyzatorskiej ani naukowej, a to dlatego, że autor pokusił się o fabularyzowanie zdarzeń. Kto dziś stosuje taka technikę narracyjną? Poznajemy też myśli bohaterów. Ratunku.
Książka jest także obficie umajona niebyt dobrymi grafikami mającymi być może ...unaoczniać wydarzenia.
Ratunku.
A gdy trudno Jarockiemu streszczać napisany przez kogoś innego tekst, bo musiałby to robić zapewne jeden do jednego - po prostu stronami cytuje fragmenty innych książek.
I tu dochodzimy do Bohdana Korzeniowskiego i jego"Książek i Ludzi".
Te streszczenia były na tyle frapujące, że pobiegłam na allegro i miałam szczęście: była.
Dostałam, przeczytałam i jestem pod wielkim wrażeniem. Znakomite wspomnienia niezwykle mądrego i rozsądnego człowieka, który nie tylko był świadkiem wydarzeń, ale umiał o nich opowiedzieć ze swadą i głęboką refleksją.
Bardzo polecam tę pozycję wszystkim, których tego typu historie, jak to się mówi, kręcą ( to blog , więc mogę więcej. Ha!) .
Zresztą: obie książki są warte przeczytania, obie się dobrze czyta - niestety przy Jarockim trzeba włączyć filtr. No i temat jest wart jeszcze ponownego napisania - na innej płaszczyźnie zarówno naukowej jak i popularyzatorskiej.
Bo to książka jak ten mickiewiczowski baranek- wisi gdzieś między ziemią a niebem:)